czwartek, 12 kwietnia 2012

Rozdział XVI ♥

Rano obudziły mnie promienie słoneczne, które bez żadnych zahamować wdzierały się do mojego pokoju. Zwlekłam leniwe dupsko z łóżka i udałam się do łazienki. Umyłam się, uczesałam, pociągnęłam rzęsy tuszem i spojrzałam w lustro. "No lepiej nie będzie: -powiedziałam do siebie.  Wróciłam do pokoju i otworzyłam szafę.
-To nie, to nie, to nie..-mówiłam wywalając kolejne rzeczy ze szafy. - O to może być.-rzekłam gdy moje oczy zobaczyły niebieską koszulkę z królikiem Bugsem. Następnie wybrałam jeansowe spodenki, czarne trampki. I byłam gotowa do wyjścia. Chwyciłam deskę i MP3 i zeszłam na dół. Zrobiłam sobie kanapki z Nutellą, zjadłam i wyszłam z domu. W niecałe 15minut już byłam w skateparku. Tak, teraz mam chwile dla siebie. Zamierzałam całkowicie poświęcić się rampie. Włożyłam słuchawki w uszy, zapodałam GrubSona i zaczęłam jeździć. Zauważyłam, że przygląda  mi się jakiś chłopak, ale zbytnio się tym nie przejmowałam. W pewnym momencie źle stanęłam na desce i wywaliłam się. Ładnie powiedziane, raczej wyrąbałam tak, że szkoda gadać. Uderzyłam się w tył głowy, tam gdzie miałam szyte. Zaczęłam wić się z bólu. Bardzo przypominał mi ten ból, który był za pierwszym razem. Złapałam się za tył głowy i znów poczułam kleistą maź na moich dłoniach. Wiedziałam, że to krew. Nawet nie wiem kiedy przy mnie pojawił się nieznajomy, którego widziałam wcześniej.
-Nie ruszaj się! -stanowczo powiedział, na co ja zdołałam tylko odbąknąć "Ałaa."
Chłopak zdjął czarną bandamkę ze swojej ręki i obwiązał mi ją w okół głowy. Troszkę przestało boleć. Troszkę, tak na prawdę to ból był przerażający, ale jakoś tak pomogło mi to, że się mną zajął.
-Gdzie mieszkasz, albo kogo mam zawiadomić? -zapytał.
-Kwiatowa 5.
-Taki żółty dom ?
-Tak skąd wiesz? -spytałam zaciekawiona.
-Strzelałem. -rzekł mrugając do mnie. -A tak a propos jestem Fabian.
-Zuzka.
-Spróbuj wstać zaprowadzę Cię do domu .
Podał mi rękę i powolnym krokiem szliśmy w stronę mojej chaty.
-To tu- powiedziałam zatrzymując się przed bramką.
-Poradzisz sobie ?
-Nie, uratowałeś mi życie, chodź ze mną do środka.
Chłopak nie protestował. Weszliśmy do środka i widząc mnie moja mama omal nie zemdlała.
-Zuzka! Coś ty znowu zrobiła ?-krzyczała podbiegając do mnie.
-Nic takiego.
-Dziecko drogie, ty to w kaftanie bezpieczeństwa powinnaś chodzić.
Mama ubrała się wsialiśmy do samochodu, razem z Fabianem i pojechaliśmy do szpitala. Zszyli mi to i wieczorem znów byłam w domu. Zaprosiłam chłopaka na herbatę. Siedzieliśmy w pokoju i rozmawialiśmy.
Fabian okazał się być bardzo miły. Miał 17 lat i mieszkał w Warszawie, a do Krakowa przyjechał do babci. Zostaje tu do końca wakacji. Ma dwóch braci i 4 psy. Całkiem nieźle! Jego mama pracuje w hotelu, a ojciec jest bankowcem. Mówił , ze mieszka w pięknym, 3 piętrowym domu. Z wyglądu był zupełnie inny niż Filip i Mikołaj. Był wysokim brunetem o niebieskich oczach i szerokim uśmiechu. Zaimponował mi tym, że bez wahania udzielił mi pomocy. Wydawał się takim radosnym,a zarazem bardzo spokojnym i opanowanym chłopakiem. Spostrzegłam w jego uchu kolczyk. Strasznie mi się to podobało u chłopców. Mam nadzieje, ze będę mogła go bliżej poznać.
-Dziękuję za herbatę, ale będę już się zbierał.
-Dziękuję za pomoc.
-Oh to nic wielkiego.
-Zależy dla kogo, ale i tak bardzo Ci dziękuję. Gdyby nie ty pewnie nadal bym tam leżała.
-Gdzie tam! Dziewczyna na desce nie dała by sobie rady ?! Nie wierze.
Uśmiechnęłam się do niego, po czym on odwzajemnił uśmiech.
Odprowadziłam go do drzwi, wymieniliśmy się numerami po czym on wyszedł.
Wróciłam do pokoju i zobaczyłam, że na łóżku leży jego zakrwawiona bandamka. W sumie ucieszył mnie ten fakt, bo teraz mamy powód by się spotkać.
Przebrałam się, wzięłam gorącą kąpiel i miałam zamiar się położyć. Będąc w łazience usłyszałam dźwięk mojego telefonu, szybko wybiegłam z łazienki i wróciłam do pokoju.
-Halo? -powiedziałam naciskając zieloną słuchawkę.
-Moja mama rozmawiała z twoją i dowiedziałam się, ze byłaś w szpitalu. Debilu, dlaczego nie zadzwoniłaś ?
-Taa, jest się czym chwalić.
-No masz racje, ale już wszystko Ok. ?
-Tak, przecież żyję.
-Zuza, martwiłam się.
-Miałam dobrą opieka-powiedziałam myśląc o Fabianie.-Przepraszam, ale jestem zmęczona. Spikniemy się jutro.
-No jasne. Uważaj na siebie.
-W łóżku mi się nic nie stanie.
-No nie wiem, ty jedząc rosół możesz sobie krzywdę zrobić.
-Nie dramatyzuj.
-Dobra trzym się.
-Narazicho.-zakończyłam połączenie.
Postanowiłam przed snem się pomodlić. Coraz rzadziej to robię, ale muszę to poprawić.  Zaczęłam dziękować za dzisiejszy dzień i poprosiłam o lepszy jutrzejszy. Prosiłam również o to by już w te wakacje nie trafić do szpitala. Zakończyłam modlitwę i oddałam się sennym marzeniom.

_________________________________________________________
Siema.
Rozdział jest jaki jest.
Nic nadzwyczajnego. W sumie nie jestem z
niego zadowolona, bo pisałam go na siłę.
Stwierdziłam, że jak napisałam rozdział o Czinkusiu
to Zuzy zaniedbywać nie mogę i też napiszę.
Sorry, że taki krótki.
Dobra nie będę już nic
pisać.Trzym cie się
Narazicho



Czytasz=Komentujesz.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

mi się rodział podoba :D
czekałam tak długo na niego że cieszę się z samego jego powstania ;)

ciekawy jest ,co ty chcesz ?
powodzenia :)
dina.

szczęściara pisze...

bardzo fajny :D
bardzo luuubie czytać twoje rozdziały :D
czekam na nexta i zapraszam do siebie na nowy rozdział :D

Anonimowy pisze...

Boskiee ! Piszesz fantastycznie ! Czekam z niecierpliwością na nastepny ! :)
PS: Zapraszam do mnie ( nowy ) ! - http://my-life-and-one-direction.blogspot.com/

Anonimowy pisze...

Bardzo fajnie piszesz, lecę czytać dalej;-)