czwartek, 26 marca 2015

Rozdział XXXII ♥

Spojrzeliśmy w stronę drzewa gdzie zostawialiśmy Klarę i Lessa. Ku naszemu zdziwieniu nie pozabijali się jeszcze, wręcz odwrotnie. Było słychać tam głośny śmiech.
-Chyba się polubili. -rzucił Filip.
-Najwidoczniej.- uśmiechnęłam się pod nosem i wskoczyłam na deskę, zjeżdżając z rampy.
Dawno tego nie robiłam, ale z tym jest jak z jazdą na rowerze. Tego się nie zapomina. Deska -moja pierwsza prawdziwa miłość. Już wyobrażam siebie jako osiemdziesięcioletnią babcię śmigającą na desce.
Szkoda, że to już koniec lata. Niecałe dwa tygodnie i będę musiała zacząć całkiem nowe życie. Nowa szkoła. Nowi znajomi. Nowe problemy. Nie mam już siły. Nie chcę niczego zmieniać. Właśnie ogarnęłam to co mam teraz, a za niedługo znów dostanę ogromny bajzel, który trzeba będzie uporządkować. Taka już rola naszego istnienia. Jednak jestem już zmęczona ciągłym kroczeniem pod górkę. Zero wytchnienia, zero odpoczynku. Ciągły maraton do szczęścia. Bieg po lepsze jutro, które nie nadchodzi. Czy w ogóle istnieje coś takiego jak jutro?  Chyba nie. Zawsze gdy się budzę nie ma jutra, jest dziś.

 Ok 18 postanowiliśmy wracać. Miałam dziś spać u Klary tak więc weszłam do domu, wzięłam potrzebne mi ubrania na noc i wyszłam. Stwierdziłam, że końcówkę wakacji chcę wykorzystać do ostatniej minutki. Zamierzam być gościem we własnym domu! Wracać tylko na obiad. Chcę się bawić, śmiać i nie myśleć już o niczym co truło moją duszę i rozrywało serce. Zamiast ze smutkiem i żalem patrzeć wstecz chcę z nadzieją i optymizmem przywitać przyszłość. Dziś definitywnie pogodziłam się z tym ze niektórzy odchodzą, ranią...To jest na porządku dziennym. Cóż zrobić..Taki mamy klimat. Chcę się skupić na tych na których warto. Nawet jeśli kiedyś mieliby odejść (BROŃ BOŻE) to będę im wdzięczna że byli. 

Rozwaliłam się na łóżku Klary i z laptopem na brzuchu przeszukiwałam internet w poszukiwaniu dobrego filmu na noc. Padło na "Więzień labiryntu". Kiedy K. robiła popcorn ja przygotowywałam mini"salę kinową". Użyłam poduszki i kołdry na podłodze. Po uklepaniu nam "legowiska" ułożyłam lapka na krześle i podpięłam do niego głośniki. Byłam z siebie dumna. Kiedy przyjaciółka przyniosła WRESZCIE szamę zaczęłyśmy seans.
-Jak można popcorn robić 55 minut? -zapytałam z głupim uśmieszkiem
-Nic nie mów. Nic nie mów...indukcja -powtórzyła się
-HAHAHAHAHAHAHAHA! - wybuchłam niekontrolowanym śmiechem -Rozumiem, ze macie nową kuchenkę i nie dostałaś instrukcji. 
-Bardzo śmieszne..wiesz..-powiedziała udając urażoną. 
-No normalnie Cię kocham- powiedziałam z gigantycznym smajlem na ryju
-Bo wiesz..tam nie było guzików na a ja szukałam...Skąd miałam wiedzieć, ze to jest dotykalskie?! 
Znów dało się słyszeć mój niekontrolowany wybuch śmiechu. Co za dziewczyna! Jest niemożliwa. 
-Dobra jeśli chcesz u mnie spać lepiej włącz ten film, bo powiesz choćby jedno słówko więcej i wracasz do domu, kapiszi? 
Nie przedłużając włączyłam film. Ta sierotka musiała oczywiście się popłakać jak umarł ten mały..pulpecik. Nigdy nie miałam głowy do imion. Też było mi przykro, ale nie na tyle by robić z siebie fontannę. Zresztą ona na wszystkim płacze. Kiedyś byłysmy na horrorze "Annabelle" i nawet na tym ona potrafiła się popłakać, bo ta murzynka poświęciła się dla dobra dziecka. Rozumiem, motyw smutny ale trwał może z minutę ja nie zdążyłam się wczuć, a ta kończyła paczkę chusteczek. Boję się, że kiedyś ona popłacze się na jakiejś reklamie. Po niej to wszystkiego można się spodziewać. Po filmie postanowiłyśmy puścić kolejny, bo nie było na tyle późno by iść spać. Włączyłyśmy "Tajemnice Lasu" nastawione na cudowną grę aktorską Johnnego Deppa. Nie wyobrażacie się jakie było moje rozczarowanie gdy okazało się, ze gra on w jakimś MUSICALU i to przez 10 minut. Nie cierpię tego rodzaju filmu. W zwiastunie nie było mowy o śpiewie. Ja się pytam : Co to ma być?! Na moje nieszczęście Klarze się podobało, więc chcąc nie chcąc musiałam wytrwać do końca. Nigdy więcej, nigdy! To była dla mnie męka. Byłoby jeszcze OK gdyby skończył się Happy Endem. Księżniczki w zamku..itd. Ale nie, oni musieli wymyślić "Zemstę olbrzyma" i tym motywem zepsuli wszystko. Nie mogłam wytrwać do końca, czułam się zmęczona i rozdrażniona. Miałam wrażenie, ze przeszłam przez korytarz piekła. Wypompowana z życia, chęci i optymizmu postanowiłam po zakończeniu filmu wyjść na balkon by odetchnąć świeżym powietrzem. 
-Zostaw otwarte drzwi balkonowe, bo jest strasznie duszno -powiedziała Klara gdy wracałam do pokoju. 
Zbliżała się 3:20 więc postanowiłyśmy iść spać. Byłam zmęczona więc zasnęłam niczym niemowlak w przeciągu 30 minut.
Przebudził mnie straszny skurcz łydki, co zmusiło mnie do przerwania mojego snu. Z zamkniętymi oczami starałam się wyczuć telefon gdzieś pod poduszką. "Jest" pomyślałam gdy moje palce nalazły prostokątny przedmiot. Podniosłam telefon nad twarz i oślepiona blaskiem wyświetlacza próbowałam odczytać godzinę. 5:18 -długo sobie pospałaś -przemknęło mi przez myśl. Odłożyłam telefon i ze strachem zauważyłam stojącą nad sobą postać.
_____________________________________________________________
Siemson. 
Jakoś poszło -teraz już z górki.
Najgorzej było się wczuć w coś czego się już nie pamiętało. 
Podoba się? 
Mam nadzieję, ze nie ma tu jakiś sprzecznośći. 
Do usłyszenia.
Narazicho <3

 

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

to niesamowite że po takiej przerwie postanowiłaś wrócić, naprawdę podziwiam że Ci się chciało xD
ale ja jestem i mam zamiar czytać nadal ale najpierw chyba musze przypomnieć sobie wydarzenia wstecz.
W każdym razie pisz Natalia pisz, bo dobrze Ci idzie :3

/karolcia

Anonimowy pisze...

cudnie! :D
Naprawdę świetnie, że wróciłaś :)