czwartek, 26 marca 2015

Rozdział XXXII ♥

Spojrzeliśmy w stronę drzewa gdzie zostawialiśmy Klarę i Lessa. Ku naszemu zdziwieniu nie pozabijali się jeszcze, wręcz odwrotnie. Było słychać tam głośny śmiech.
-Chyba się polubili. -rzucił Filip.
-Najwidoczniej.- uśmiechnęłam się pod nosem i wskoczyłam na deskę, zjeżdżając z rampy.
Dawno tego nie robiłam, ale z tym jest jak z jazdą na rowerze. Tego się nie zapomina. Deska -moja pierwsza prawdziwa miłość. Już wyobrażam siebie jako osiemdziesięcioletnią babcię śmigającą na desce.
Szkoda, że to już koniec lata. Niecałe dwa tygodnie i będę musiała zacząć całkiem nowe życie. Nowa szkoła. Nowi znajomi. Nowe problemy. Nie mam już siły. Nie chcę niczego zmieniać. Właśnie ogarnęłam to co mam teraz, a za niedługo znów dostanę ogromny bajzel, który trzeba będzie uporządkować. Taka już rola naszego istnienia. Jednak jestem już zmęczona ciągłym kroczeniem pod górkę. Zero wytchnienia, zero odpoczynku. Ciągły maraton do szczęścia. Bieg po lepsze jutro, które nie nadchodzi. Czy w ogóle istnieje coś takiego jak jutro?  Chyba nie. Zawsze gdy się budzę nie ma jutra, jest dziś.

 Ok 18 postanowiliśmy wracać. Miałam dziś spać u Klary tak więc weszłam do domu, wzięłam potrzebne mi ubrania na noc i wyszłam. Stwierdziłam, że końcówkę wakacji chcę wykorzystać do ostatniej minutki. Zamierzam być gościem we własnym domu! Wracać tylko na obiad. Chcę się bawić, śmiać i nie myśleć już o niczym co truło moją duszę i rozrywało serce. Zamiast ze smutkiem i żalem patrzeć wstecz chcę z nadzieją i optymizmem przywitać przyszłość. Dziś definitywnie pogodziłam się z tym ze niektórzy odchodzą, ranią...To jest na porządku dziennym. Cóż zrobić..Taki mamy klimat. Chcę się skupić na tych na których warto. Nawet jeśli kiedyś mieliby odejść (BROŃ BOŻE) to będę im wdzięczna że byli. 

Rozwaliłam się na łóżku Klary i z laptopem na brzuchu przeszukiwałam internet w poszukiwaniu dobrego filmu na noc. Padło na "Więzień labiryntu". Kiedy K. robiła popcorn ja przygotowywałam mini"salę kinową". Użyłam poduszki i kołdry na podłodze. Po uklepaniu nam "legowiska" ułożyłam lapka na krześle i podpięłam do niego głośniki. Byłam z siebie dumna. Kiedy przyjaciółka przyniosła WRESZCIE szamę zaczęłyśmy seans.
-Jak można popcorn robić 55 minut? -zapytałam z głupim uśmieszkiem
-Nic nie mów. Nic nie mów...indukcja -powtórzyła się
-HAHAHAHAHAHAHAHA! - wybuchłam niekontrolowanym śmiechem -Rozumiem, ze macie nową kuchenkę i nie dostałaś instrukcji. 
-Bardzo śmieszne..wiesz..-powiedziała udając urażoną. 
-No normalnie Cię kocham- powiedziałam z gigantycznym smajlem na ryju
-Bo wiesz..tam nie było guzików na a ja szukałam...Skąd miałam wiedzieć, ze to jest dotykalskie?! 
Znów dało się słyszeć mój niekontrolowany wybuch śmiechu. Co za dziewczyna! Jest niemożliwa. 
-Dobra jeśli chcesz u mnie spać lepiej włącz ten film, bo powiesz choćby jedno słówko więcej i wracasz do domu, kapiszi? 
Nie przedłużając włączyłam film. Ta sierotka musiała oczywiście się popłakać jak umarł ten mały..pulpecik. Nigdy nie miałam głowy do imion. Też było mi przykro, ale nie na tyle by robić z siebie fontannę. Zresztą ona na wszystkim płacze. Kiedyś byłysmy na horrorze "Annabelle" i nawet na tym ona potrafiła się popłakać, bo ta murzynka poświęciła się dla dobra dziecka. Rozumiem, motyw smutny ale trwał może z minutę ja nie zdążyłam się wczuć, a ta kończyła paczkę chusteczek. Boję się, że kiedyś ona popłacze się na jakiejś reklamie. Po niej to wszystkiego można się spodziewać. Po filmie postanowiłyśmy puścić kolejny, bo nie było na tyle późno by iść spać. Włączyłyśmy "Tajemnice Lasu" nastawione na cudowną grę aktorską Johnnego Deppa. Nie wyobrażacie się jakie było moje rozczarowanie gdy okazało się, ze gra on w jakimś MUSICALU i to przez 10 minut. Nie cierpię tego rodzaju filmu. W zwiastunie nie było mowy o śpiewie. Ja się pytam : Co to ma być?! Na moje nieszczęście Klarze się podobało, więc chcąc nie chcąc musiałam wytrwać do końca. Nigdy więcej, nigdy! To była dla mnie męka. Byłoby jeszcze OK gdyby skończył się Happy Endem. Księżniczki w zamku..itd. Ale nie, oni musieli wymyślić "Zemstę olbrzyma" i tym motywem zepsuli wszystko. Nie mogłam wytrwać do końca, czułam się zmęczona i rozdrażniona. Miałam wrażenie, ze przeszłam przez korytarz piekła. Wypompowana z życia, chęci i optymizmu postanowiłam po zakończeniu filmu wyjść na balkon by odetchnąć świeżym powietrzem. 
-Zostaw otwarte drzwi balkonowe, bo jest strasznie duszno -powiedziała Klara gdy wracałam do pokoju. 
Zbliżała się 3:20 więc postanowiłyśmy iść spać. Byłam zmęczona więc zasnęłam niczym niemowlak w przeciągu 30 minut.
Przebudził mnie straszny skurcz łydki, co zmusiło mnie do przerwania mojego snu. Z zamkniętymi oczami starałam się wyczuć telefon gdzieś pod poduszką. "Jest" pomyślałam gdy moje palce nalazły prostokątny przedmiot. Podniosłam telefon nad twarz i oślepiona blaskiem wyświetlacza próbowałam odczytać godzinę. 5:18 -długo sobie pospałaś -przemknęło mi przez myśl. Odłożyłam telefon i ze strachem zauważyłam stojącą nad sobą postać.
_____________________________________________________________
Siemson. 
Jakoś poszło -teraz już z górki.
Najgorzej było się wczuć w coś czego się już nie pamiętało. 
Podoba się? 
Mam nadzieję, ze nie ma tu jakiś sprzecznośći. 
Do usłyszenia.
Narazicho <3

 

środa, 21 stycznia 2015

Powrót ze szczyptą niepewności.

Cześć.
Jest tu kto?
Nawet nie liczę, że ktoś odpowie.
Zrobiłam sobie dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugą przerwę, zbyt dłuugą.
Musiałam ogarnąc pare...kilkaset spraw.
Ale teraz jestem zwarta i gotowa by zacząć.
Tzn. Skończyć to co zaczęłam lata temu,
Zniknęłam i powróciłam.
Także do zobaczenia.
I PRZEPRASZAM.

piątek, 8 lutego 2013

Rozdział XXXI ♥

Obudziły mnie promienie słońca. Delikatnie uniosłam jedną powiekę, po czym momentalnie ją zamknęłam. Kolejna próba, tym razem zakończona sukcesem. Otworzyłam oczy i ze zdziwieniem patrzyłam na postać leżącą koło mnie i gapiącą się na mnie tymi swoimi czekoladowymi oczyma.
-Cześć kochanie. -cicho powiedział.
-Cześć debilu. Mogę wiedzieć co ty tutaj robisz?
-Leżę.
-Ach no tak, jaka ja nie domyślna. Teraz na serio, CO TY TUTAJ ROBISZ?- powtórzyłam
-A nie cieszysz się, że jestem?
-Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie.
-Cieszysz się?
-Taa, niezmiernie.
-A można cieszyć się "zmiernie" ?
-Zaraz Ci przywalę.
-Siostro nie tak ostro. -dodał z uśmieszkiem.
-FILIP! Jebnę ci. Spadówa z mojego wyra. -rzuciłam, zwalając go z łóżka.
-Bolało. Ja też mam uczucia! -zrobił smutną minkę.
-A co mnie to? Pff. -wyszczerzyłam się.
Filip podniósł się z podłogi i usiadł koło mnie na łóżku.
-Gdzie pchasz tą dupę? -rzuciłam zadziornie.
-Oj misia. - walnął banana.
-A ty nie na kacu?
-Nie piłem dużo.
-A tak wgl to kto cię wpuścił do mnie do domu?
-Czy ja potrzebuję zaproszenia, pozwolenia czy czegokolwiek by przebywać w twojej willi? Wlazłem tak samo jak zawsze.
-Aha, czyli samowolka- uśmiechnęłam się- A od której tu jesteś?
-Niedługo, jakieś... dwie godzinki?
-Co? -spojrzałam na zegarek. -Jesteś tu od 9? Jebany parapet z ciebie.
-Nie przezywaj mnie.- smutno pociągną nosem symulując płacz.
-Pszeplaszam. -przytuliłam go.
-Idziemy gdzieś? -entuzjastycznie zapytał.
-Koleś, dopiero wstałam.
-Daję Ci 20 minut, idę do Lessa na chwilę.
-Dobra, dobra.
Kiedy Filip zniknął za drzwiami zwlekłam się z łóżka i udałam się do łazienki. Umyłam kły, pociągnęłam rzęsy tuszem i zrobiłam kreski eyelinerem. Wróciłam do pokoju, wygrzebałam z szafy granatowe spodenki i białą koszulkę ze supermenem. Wsunęłam na nogi trampki i założyłam na głowę fullcap'a. Schowałam fona do kieszeni, chwyciłam deskę i wyszłam z pokoju.
-No to gdzie idziemy? -spytałam chłopaków stojących na klatce schodowej?
-Po Klarę i do skateparku?-rzucił Filip
Tak też uczyniliśmy.
Klara i Less nie przypadli sobie do gustu. Obdarowywali się zimnymi spojrzeniami i zamienili ze sobą tylko jedno słowo "Cześć".  Sytuacja przez to była trochę napięta, ale trudno miałam to gdzieś. Nadeszła stara, nowa JA. Koniec z płaczem, koniec ze słabością. Koniec! 3...2....1...GO! Właśnie wróciłam na start by zacząć mój życiowy maraton na nowo. Plecak z przeszłością zostawiłam daleko, daleko w tyle.
-A ty co się tak szczerzysz? -spytał podejrzliwie Filip
-Tak se. -odparłam radośnie.
-Głupol-skwitował.
-Ale szczęśliwy. -szybko odpowiedziałam.
Szliśmy wąskim chodnikiem. Ja z Filipem z przodu, za nami Klara, a z kolei za nią Less piszący sms'a.  W skateparku było mnóstwo osób. Taa, każdy chce dobrze wykorzystać ostatnie dwa tygodnie wakacji. Pogoda cudowna, więc grzechem byłoby siedzieć w domu. Usiedliśmy pod drzewem by odpocząć.
-Ale ciepło -rzuciła Klara.
-Dziwne, przecież to lato- dodał Less. -powinno być minus 40 stopni.
Filip szturchnął kuzyna, a Klara zjechała go wzrokiem
-Róbcie co chcecie idę pojeździć... Stęskniłam się troszkę, wiesz?- mówiłam głaszcząc deskę.
-Idę z tobą.- wtrącił Filip i podniósł tyłek z ziemi.
Poszliśmy na pierwszą lepszą rampę.
Już zapomniałam jakia to świetna zabawa. Bez powodu zaczęłam się śmiać. Było mi tak wesoło, tak z niczego.
- I z czego znów zacieszasz? -spytał Fifi.
-Sama nie wiem, po prostu mi wesoło . -Coś ty brała? 
-Od razu brała, pfff. Człowiek nie może być szczęśliwy tak bez powodu? 
-Nie no, może, może. -dodał z uśmiechem- Dawno cię takiej nie widziałem. Cieszę się, że w końcu wróciła moja Zuza. -objął mnie ramieniem
-Ja też.- przyznałam mu rację.  
 
___________________________________________
Dobry!
Dawno mnie tu nie było.
Pewnie liczyliście, że po takim czasie
 to rozdział będzie WOW.
Przykro mi, nie dzisiaj.
Nie umiem ogarnąć dupska i zmobilizować
się do pisania. Kompletnie brak
mi pomysłów, zresztą widac to powyżej. 
Rozdział jest nijaki. 
PRZEPRASZAM. 
 Następny będzie lepszy. ♥

Narazicho.
 


środa, 9 stycznia 2013

Wracam.

Wracamwracamwracamwracamwracam!
(Powrót nie w wielkim stylu, ale zawsze jakiś. )
Coś niecoś ogarnęłam już u"siebie", więc postanowiłam wrócić. Na razie wracam tylko tu. Postać Zuzy jest bliska mojemu sercu, bo utożsamiam się z nią. To taka "prawie" ja w postaci blogowej xD.
Teraz ferie, więc będę mieć sporo czasu by dodać parę postów. Co prawda nie do końca jestem jeszcze przekonana czy "mi się chce", ale obiecałam wrócić, więc oto i jestem. Mam "już" pół nowego rozdziału. Co prawda nie mam jeszcze konkretnego pomysłu na dalsze wątki, ale w mojej głowie pojawia się jakiś marny zarys. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Pomyślałam, ze pora kończyć tego bloga, tą historię. Jak pewnie sami zauważyliście, że już niewiadomo o co w nim chodzi. Może nigdy nie było wiadomo. Mniejsza o to. Dodam jeszcze 10 rozdziałów kończący historię Zuzy. (no chyba, ze mnie natchnie na więcej-w co wątpię) :)

Co do blogu o Kamilu/Czinkusiu -to wciąż myślę. Chyba zakończę go szybciej niż myślałam, ale jeszcze nie wiem. Chwilowo zostawiam go w spokoju. Temat zamknięty.


Zależy mi na tym bym miała dla kogo pisać, więc
Jesteście tu jeszcze?
Do zobaczenia niebawem.
Narazicho

wtorek, 27 listopada 2012

Zawieszam.

ZAWIESZAM!
Dziękuję wszystkim, którzy czytali moje wypociny!
Sama mam nadzieję, ze za niedługo się ogarnę, ogarnę to wszystko co się dzieje i tu wrócę.
Nie chcę przynudzać tym co się dzieje, ale po prostu w obecnej sytuacji nie mam głowy do skupiania się na życiu Zuzy, kiedy nie mogę ogarnąć swojego.

Do zobaczenia niebawem :)
Narazicho.



PS:( Czekajcie na mnie, bo wrócę na pewno)

środa, 3 października 2012

Rozdział XXX♥

Przepraszam ale pojebały mi się czcionki.
____________________________

-Tylko nie Kevin- usłyszałam głos za sobą. -wolę Less.

Kamień z serca.
-Ty idioto wiesz co to telefon. ?Chcesz abym zeszła na zawał.!-wyjechałam z pretensjami.
-Laska bez spiny. Żyję.
-Żyjesz? Weź się kolo ogarnij! Co ty sobie wyobrażasz.!
-Nie chciało mi się już oglądać tej chały.
-Wystarczyło powiedzieć, a nie wychodzić bez słowa jak idiota!
-taa, bo ja mam 3 latka, zeby się spowiadać co robię.
-Dziś jesteś pod...hmm. moją opieką, moim dachem na moich zasadach. Czajisz? I żeby było jasne już nigdy więcej nie wsiadasz do tego swojego cudownego "teleportu" i nie przenosisz się gdziekolwiek bez mojej zgody!
-Skończyłaś ?-rzucił lekko znudzony.
- Co proszę ? Jesteś bezczelny! Jak można być takim gburem ?Ty mi łaski nie robisz, ze tu jesteś. Jak dla mnie to możesz nawet spać na ulicy, więc okaż chodź trochę wdzięczności.
Kiedy skończyłam krzyczeć, spojrzałam na Lessa,. Minę miał tak znudzoną, jakby właśnie słuchał wykładu z biologi. nie miałam ochoty dłużej na niego patrzeć. Przeszłam obojętnie obok niego i szybko wybiegłam po schodach prowadzących do mojego pokoju. Byłam rozwścieczona. "jaki idiota"-ciągle biegało mi po głowie.Nie wiem czemu,ale przez chwilę się o niego bałam. Czuję się za niego odpowiedzialna chociaż przez jeden dzień.
-Idiota- warknęłam kopiąc w drzwi.
łzy napłynęły mi do oczu. Zaczęłam płakać. Płakałam, chyba ze szczęścia, z tej ulgi, która ogarniała moje serce. Strasznie słaba, a zarazem silna stałam się przez Mikołaja. Wiem to nie ma sensu, ale tak jest. Kiedyś nie byłabym w stanie wybaczyć komuś zdrady, a teraz potrafię wybaczyć nawet to co rozjebało mi serce. Z drugiej strony zaś ryczę z byle powodu. To jest jakieś chore! Myślami znów powróciłam do Lessa.
-Idiota-kolejny raz powtórzyłam to durne słowo. -Ja pierd..
-Nie przeklinaj- przerwał mi stojący nad mną Less.
Zdezorientowana rzuciłam - moze lubię
-No to nie płacz.
-Płaczę, bo nie wytrzymuję.
-Nie chcę by kolejna osoba prze zemnie płakała.
-Kolejna ?
-Tak kolejna. Zrażam do siebie ludzi..
-Ciekawe czemu- rzuciłam ironicznie

-Chciałabym przeprosić...
-Tak ?
-Tak, ale nie mam za co. Już dawno przestałem przepraszać za bycie sobą. I nie będę. Nigdy więcej.

- Ja nie wymagam być przepraszał za "bycie sobą" ale za to jak się zachowujesz wobec mnie. Wiesz to trochę nie fair.
-możliwe.
-Wiesz nasza rozmowa nie ma sensu, wyjdź .-pokazałam ręką w stronę drzwi
-Nie, poczekaj .
-Na cud ? Sorry nie mam czasu, jestem zajęta.
-Płakaniem ?
-Choćby nawet.
-
Łzy,które wypłaczesz nic nie znaczą,więc czas wziąć się w garść.

-Może nie umiem, a zresztą nie wiesz co się dzieje u mnie tam w środku, więc się nie wypowiadaj.
-Co czujesz?
-
Nie wiem co czuję,ale tego nie kontroluję.
-Ciekawe. .-udał zamyślonego
-Co jest takie ciekawe ?

-Ty.
-Niestety nie ma we mnie nic ciekawego -skwitowałam

-Jestem innego zdania, opowiedz mi coś o sobie.
-Taa, całą moją biografię ci przedstawię.  -wyśmiałam go - Ale za to o tobie możemy porozmawiać.
-No raczej nie.
-Bo ? -spytałam
-Boo, ja nie mówię o sobie.
-A mozesz odpowiedzieć mi na parę pytań?

-Nie.
-A chociaż na jedno ?

-No niech bedzie. -zgodził się.
-Dlaczego taki jesteś ?
-Taki ?
-Taki cholernie obojętny ?
-Wiesz, życie skopało mi pare razy tyłek.
-Nie tylko tobie.
-Zdaję sobie z tego sprawę, ale moze po prostu nie umiem sobie radzić z przegraną.
-A co przegrałeś ?
-Hmm..nic takiego.
-To znaczy.
-Miłość mojego życia. -w jego oczach pojawił się smutek

-Opowiedz mi o niej.
-Nie będę cię zanudzał .
-Ja chętnie posłucham.
-
Była piękna jak te panny z okładek, niosła mi ukojenie jak ulubiona piosenka, wystarczyło bym spojrzał w jej niebieskie tęczówki a zapominałem o całym świecie. Była idealna.

Słuchając jak on opowiadał o swoim ideale, trochę się rozmarzyłam .Ciekawe czy kiedyś ktoś o mnie bedzie umiał tak pięknie mówić. To było takie piękne, ze mimo, zę nie są razem on nadal mówił o niej jak o cudzie. Widać , że ją kochał. W moich oczach pojawiła się łza wzruszenia. Z jednej łzy stały się tysiące i po kilku chwilach zorientowałam się,że cała przeciekłam.. Kurde, a miałam być taka silna!
-Ty znowu? -spytał.
-Przepraszam - rzuciłam wycierając oczy rękawem - Tęsknisz za nią ?
-Nie warto tęsknić za kimś, do którego nie mamy pewności że tą noc spędzi samotnie.
-zdradziła cię ?
-niestety. -odpowiedział tak spokojnie.
-Tak więc to nie ty straciłeś miłość swojego życia, ale ona.- uśmiechnęłam się- Wiesz podziwiam cię, wyrządziła ci taką krzywdę, a ty nadal mówisz o niej tak pięknie.


-Sam nie wiem dlaczego.
-Pewnie ją nadal kochasz.
-Niee, to za duże słowo. - zamyślił się- raczej mam do niej sentyment .
Uśmiechnęłam się do niego. Cieszyłam się, ze okazał się inny niż na starcie. W gruncie rzeczy to wrażliwy chłopak, mimo że zgrywa mega twardziela, obojętnego na cudze łzy.
-Moze teraz ty opowiesz mi o sobie ?-przerwał moją zadumę.
-A co chcesz wiedzieć ?
-No nie wiem, masz chłopaka?, Miałaś? i takie tam pierdoły.. opowiadaj o czym chcesz.
-Chodziłam z gejem, który prawie mnie zabił- streściłam.
-Zabił ? Jak to? Strzelał do ciebie czy coś ?

-Nie potrzebował pistoletu by mnie zabić, wystarczyło, że odpowiednio dobrał słowa.
-Nie rozumiem. 
-Chodziłam z nim, baa. to nie było chodzenie. Ja  mu dałam cząstkę siebie,a  on mi wyjeżdża, ze jest gejem . No i tak jakoś wyszło, ze skoczyłam z dachu. Miesiąc w śpiączce i gdyby nie Filip nie wiem co by się ze mną stało .
-Chciałaś się zabić, przez typa, który nie rozumiał jakie szczęście go spotkało chodząc z tobą?
-Nie, po prostu znudziło mi się życie. Życie bez niego.
-Powinnaś o nim zapomnieć. Mam wrażenie, ze cały czas cię to męczy i dlatego tak często płaczesz.
-Myślę, że zawsze będzie dla mnie ważny. Nie chodzi o to, że nigdy już nikogo nie pokocham i nie będę potrafiła być szczęśliwa, ale nie wymaże z serca tego fragmentu życia z Nim. Czasami będę siadać z kubkiem herbaty i będę sobie go przypominać, Jego uśmiech, Jego słowa, to jak bardzo go kochałam i to jak bardzo mnie zranił. Nie zapomnę też tych chwil, w których sprawiał, że byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Był dla mnie zbyt ważny, żebym mogła wyrzucić go z głowy. Wiem, ze to przez nikogo już nie jestem tą Zuzą co kiedyś, wiem , że mnie zmienił. Zmienił mnie bezpowrotnie.
-To może to właśnie jest ten czas by zacząć nowe życie, jako nowa ty ?
-Tak sądzisz?
-Uważam,że czasem trzeba się uśmiechnąć. Tak mimo wszystko, spróbować na nowo żyć. Przestać żyć w klatce zbudowanej z mieszanki wspomnień i niespełnionych marzeń. Dać z siebie wszystko. Dla siebie i tych, którzy naszego uśmiechu są warci...



W tym co mówił był szczypta prawdy, baa nawet cała garść. Miał rację nie mogę już o tym myśleć, nie mogę tego przekładać ponad wszystko.Naszą rozmowę przerwał mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz na, którym migało imię Filip.
-Jak wesele? - odebrałam optymistycznie.
-Wesele jak wesele. Mama chowa przede mną wódkę.
-I bardzo dobrze. -zaśmiałam się
-Dobrze? Tu jest tak sztywno, że tylko wódka pozwala mi nie zasnąć.
-Osz ty alkoholiku jeden!
-Dobra, a jak tam Less? -spytał trochę podejrzliwie.
-Jaki Less ?-udałam głupią.
-No ten którego miałaś dziś odebrać z dworca.
-To dziś ?-dalej wprowadzałam go w błąd.
-Prosze nie mów że zapomniałaś .
-Żartuję, jak mogłabym zapomnieć o twoim kuzynie
-Wredna jesteś wiesz, ja tu mam zawał a ty mnie wkręcasz.
-Wredna to moje drugie imie.
-Taa właśnie widzę, a jak tam Les.? Był z nim jakieś problemy ?
-No coś ty. Wszystko jest okej.
-To się cieszę. Dobra musze kończyć, wódkę niosą.
-Hahaha, leć leć, bo ci mama schowa.
-Pa, i grzecznie mi tam.
-Tak jest.  Udanego polowania na procenty. -rzuciłam rozłączając się.
Rzuciłam telefon na łóżko i zaczęłam się szczerzyć jak głupia. Filip zawsze potrafił poprawić mi humor.
-Dobra pójdę do siebie. Trochę zmęczony jestem. -powiedział Less i udał się do drzwi.
-Dziękuję za rozmowę.
-To ja dziękuję i przepraszam za dzisiaj. -rzucił i wyszedł .

Patrzyłam jak drwi się za nim zamykają. Potem szybko przebrałam się, wzięłam prysznic i położyłam się do łózka. Z uśmiechem wtuliłam się w poduszkę i nie wiedząc kiedy zasnęłam.




_________________________________________________

Siema.
Aż sama nie wierzę ,że napisałam rozdział O_o.
Miałam zakończyć bloga, bo nie mam czasu,
ani weny do pisania o cudzym zyciu kiedy musze
zająć się swoim, ale jak widać zmusiałam
sie do napisania tego masła maślanego.
Nie podoba mi się ten rozdział. Jest o niczym
Najchętniej pisałabym same wyciskacze łez.
Uwielbiam smutne rozdziały . aww :3
Mam nadzieje , zę chociaż trochę za mną tęskniliście i ze nadal tu zaglądacie.
A jeśli zostało was niewielu /nie dziwie się/
to było by miło gdybyście  polecali mnie na swoich blogach obiecuję się odwdzięczyć.

Dobra jak mi to wyszło to już zostawiam waszej ocenie.
Trzymicie się, wpadnę za niedługo. Czekajcie na mnie tu: Więzień własnego umysłu.


Zapraszam również na mojego bloga ze zdjęciami. :)
 

NARAZICHO <3


niedziela, 29 lipca 2012

Rozdział XXIX ♥

-Wchodź co się głupio pytasz ?
-Wychowany jestem!-rzucił Filip siadając na łóżku.
-A ty gdzie tą dupę pchasz ?To moje legowisko- powiedziałam i zwaliłam go z łóżka.
-Kultury trochę! Jestem gościem. -mówił wstając z podłogi.
-Ale nieproszonym. Nie przypominam sobie abym cię zapraszała. -powiedziałam i wytknęłam mu język.
-Skoro tak, to do widzenia. -rzucił i udał się w stronę drzwi.
-No dobra, siadaj. -odrzekłam i poklepałam miejsce na łóżku.
Filip obrócił się na pięcie i usiadł koło mnie.
-Wiedziałem ,że pękniesz -zaśmiał się.
Wybuchłam śmiechem i spojrzałam na niego unosząc jedną brew do góry.
-A no tak, przyszedłem, bo mam do ciebie interes.
-Już się boję.
-Słuchaj, bo chodzi o to, że przyjeżdża mój kuzyn akurat wtedy kiedy jestem na ślubie Eweliny, mówiłem ci. ..
-No coś kojarzę. -powiedziałam udając zamyśloną.
-No i czy mogłabyś odebrać z dworca mojego kuzyna ? Byłbym Ci ogromnie wdzięczny.
-Kiedy to ?
-W tą sobotę .
-I co ja mam z nim robić ?
-Nie wiem, oprowadź go po mieście, pokaż skatepark, zabierz do kina. Wymyślisz coś.
-Wszystko Ok, pięknie, ładnie, ale gdzie ona ma potem spać ? Dasz mi klucze od twojego domu by mógł wejść, czy co ?
-Miałem nadzieję, ze masz jakiś materac, albo starą kanapę....
-Co?! On ma spać u mnie ?-przerwałam mu.- Obcy kolo ma być pod moim dachem ?Oszalałeś!
-Jedna noc, tylko jedna. Proszę Cię. Przysięgam, ze to nie jest seryjny morderca, chociaż tak wygląda. -zrobił oczy kota ze Shreka. -Jedna noc, zgódź się,..
-Ehh..jestem za dobra dla ciebie. Niech Ci będzie, ale wisisz mi przysługę.
-Co tylko zechcesz! Dla ciebie wszystko- prawie wykrzyczał ,rzucił się na mnie i zaczął przytulać.
-Udusisz mnie! -krzyknęłam próbując wyrwać się z jego uścisku.
-Dziękuję, dziękuję! Uratowałaś mi życie!
-Jak zawsze -powiedziałam wzruszając ramionami.
Naszą rozmowę przerwał mój telefon.
-Halo ?-rzekłam odbierając połączenie.
-Siema- Odezwał się głos po drugiej stronie.
-Mikołaj ?
-Tak. Masz chwilkę?
-Zależy na co.
-Na pożegnanie.
-Wyjeżdżasz?
-Tak, mówiłem ci. Chciałbym się pożegnać.Możemy się spotkać ?
-Za 10 minut w parku. -powiedziałam i zakończyłam połączenie.
Wstałam, ubrałam się i przeczesałam włosy szczotką.
-A ty gdzie ?
-Pożegnać się z Mikołajem.
-Idę z tobą.
-Jak chcesz.
Wyszliśmy z domu, i po 5 minutach byliśmy już w parku. Z daleka widziałam postać Mikołaja siedzącego na ławce. Podeszliśmy od tyłu i usiedliśmy obok niego.  Mikołaj wyszczerzyła się od ucha do ucha.
-Nie mam zbyt wiele czasu bo musze się jeszcze spakować.-powiedział i wstał.
-Filip, stary dzięki i przepraszam za wszystko! Równy z ciebie gość. -rzekł i rzucili się sobie w ramiona.Raczej do braterskiego uścisku.
-Trzym się.-dodał Filip.
-Zuza- zwrócił się do mnie Miki.- Jestem Ci ogromnie wdzięczny, ze po tym wszystkim jesteś tu i masz siłę rozmawiać ze mną. Przepraszam Cię, za wszystko, gdybym tylko mógł cofnąłbym czas... Mam nadzieje, że kiedyś mi to zapomnisz. Cieszę się że się z tobą zobaczyłem. Brakowało mi ciebie. -przytulił mnie. Znów poczułam ciepło bijące od niego. To cholernie przyjemne ciepło, które przyciągało mnie jak magnes.- I jeszcze raz przepraszam. -pocałował mnie w policzek. -Mała nie daj się!
-Jasne, ze się nie dam.-powiedziałam z bananem na mordzie, a w oku zakręciła się łza.
-Jeszcze się zobaczymy, o ile będziesz chciała.
-Będę!
-Mam nadzieję. Musze lecieć.Dzięki, ze znaleźliście chwilę! Do zobaczenia. -powiedział i zaczął odchodzić.
-Będziemy tęsknić- wykrzyczałam, sama nie wiem dlaczego.
-Ja bardziej! -krzyczał na odchodne.
Resztę dnia minęło szybko.





     <dwa dni później. SOBOTA,godzina 11:45>
- Less będzie na dworcu po 15, na pewno go rozpoznasz. -mówił Filip
-Takk, wiem wiem.. brunet, wytatuowany, prawdopodobnie w koszulce "Metallica." Wałkujemy to od czwartku. Opisałeś go tak, ze mimo, ze go nie widziałam to na policji mogłabym zrobić jego portret pamięciowy.
-Wolę wiedzieć, ze o niczym nie zapomniałem ci powiedzieć.
-Ej eleganciku - powiedziałam do Filipa wystrojonego jak stróż w Boże Ciało.  -Dlaczego na twojego kuzyna mówią Less ?
Chłopak miał na sobie czarny garnitur, i białą koszulę. Na oczach miał założone ciemne okulary.
-To skrót od 'Nameless' co z angielskiego oznacza bezimienny. A mówią do niego tak, bo Less nie przyznaje się do swojego imienia.
-A jakie jest jego prawdziwe imię ?
-Kevin .
-Nie widzę w tym imieniu nic dziwnego. Czemu on go nie używa.
-A bo ja wiem, jego trudno jest zrozumieć. Wiem tylko, że wkurza się jak ktoś do niego mówi po imieniu, więc mów do niego Less. Oszczędzisz sobie nieprzyjemności .
-No okej, będę się kontrolować przed nazwaniem go Kevin.  -uśmiechnęłam się - Leć już, bo się spóźnisz na ten ślub.
-Spokojnie mam czas, jest dopiero o 12. -powiedział niewzruszenie.
-Matole! Już jest prawie 12.!
-Faktycznie, kurde! Spadam, bo mnie mama zabije.-rzucił przerażony.
Pocałował mnie w policzek i wybiegł. Uśmiechnęłam się do zamykających się za nim drzwi i podeszłam do szafy.  Musiałam się jakoś normalnie ubrać, bo byłam jeszcze w piżamie. Wyciągnęłam z niej, czarne spodenki i białą bokserkę. Udałam się do łazienki, umyłam się i uczesałam.  Włosy spięłam w wysokiego koka i przewiązałam czarną bandamką przez głowę. Rzęsy pociągnęłam lekko tuszem i byłam gotowa. Wróciłam do pokoju. Chwyciłam torebkę i zaczęłam do niej wrzucać potrzebne rzeczy: telefon, słuchawki, bluzę, szczotkę, portfel, klucze od domu. Chwyciłam torbę i zbiegłam po schodach do kuchni.
-Dzień Dobry -powiedziałam domownikom.
-Hej skarbie, a mogę wiedzieć gdzie się wybierasz ?-zaczęłam mama.
-Po kolegę, który dzisiaj będzie u nas spał.
-Ładny ? -zapytała Majka
-Jaki kolega? Jak spał ?-wypytywał tata.
-Zaraz wam tłumaczę, ale pierwsze zrobię sobie śniadanie.
-Ja ci zrobię, a ty mów. -powiedziała mama otwierając lodówkę.
Usiadłam koło Emilii i zaczęłam im wszystko opowiadać. oni tylko w skupieniu słuchali i przytakiwali głowami.
-No i w sumie to tyle,-powiedziałam kończąc.- A teraz wybaczcie, ale do dworca jest trochę więc już pójdę. -wstałam od stołu - Dzięki za śniadanie a teraz pa. -uśmiechnęłam się i wyszłam z domu. Szłam drogą prowadzącą do przystanku autobusowego. Na autobus musiałam poczekać 20 min. Po owym czasie pojazd się zjawił. Dworzec był dość daleko od mojego domu tak więc na miejscu byłam dopiero o 14:30. Usiadłam wygodnie na ławce i włożyłam słuchawki do uszu. Zapodałam GrubSona i wsłuchałam się w słowa Grubego.Patrzyłam w pustą przestrzeń i czekałam aż Less się zjawi. Przed 15 na dworcu pojawił się ogromny autobus i wysiadło z niego pełno ludzi. Błądziłam wzrokiem w poszukiwaniu Kevina. Nagle podszedł do mnie jakiś chłopak.
-Zuza ?-spytał z angielskim akcentem.
-Ke...LESS.  ?-poprawiłam się.
-Tak, tak. -potwierdził i podał mi rękę na przywitanie.
Chłopak miał na sobie czarną koszulkę z krótkim rękawem, przez co widać było jego wytatuowane ręce, czarne rurki i trampki. Jego spojrzenie było zimne i przenikliwe. Czułam dreszcze na swoim ciele. Jego oschły głos sprawiał wrażenie niebezpieczeństwa..
-Filip mi wszystko objaśnił, czyli oddaję się pod twoją opiekę.
-No to musimy busem pojechać do mojego domu, tam zostawisz rzeczy i pomyślimy co dalej.
-Niech będzie.-rzucił.
Jechaliśmy do domu milcząc.Chłopak cały czas był wpatrzony w okno. Obserwował migające domy i śpieszących się donikąd ludzi. Miał wrażenie jakby coś nie dawało mu spokoju. Jakby ciągle jakaś myśl krążyła mu po głowie nie dając chwili wytchnienia. Chciałabym wejść w jego umysł i zobaczyć co sprawia, ze z pozoru silny facet, wydaje się być tak łagodny i bezbronny ja dziecko. Chłopak chyba zauważył, że mu się przyglądam i rzucił mi spojrzenie pełne pogardy z wyraźnym pytaniem "Co się lampisz, mała?" Przeszedł mnie dreszcz i momentalnie odwróciłam wzrok. Po chwili bus się zatrzymał i wysiedliśmy na przystanku. Do domu również szliśmy nie zamieniając ani jednego słowa.
-Zapraszam- powiedziałam otwierając drzwi od domu. Nie usłyszałam odpowiedzi.
Chłopak szybko wszedł do środka, a ja tuż za nim.
-Jesteśmy- rozdarłam się na całe gardło, ale nie usłyszałam odzewu. - Hmm.. wygląda na to, ze nikogo nie ma. No nic. -wzruszyłam ramionami.- Za mną- zwróciłam sie do Lessa.
Prowadziłam chłopaka do pokoju obok mojego. Mieliśmy "pokój gościnny" gdzie w awaryjnych sytuacjach ktoś spał. Otworzyłam drzwi od pokoju.
-Szału nie ma, staniki nie latają, ale jest łóżko. Więc masz gdzie spać. -rzuciłam z uśmiechem.

Chłopak wszedł do środka i zaczął się rozglądać po pomieszczeniu.
-Dziękuję. -usłyszałam jego głos od dobrej godziny.,
-Nie ma za co. Może jesteś głodny to zrobię naleśniki, albo coś takiego.,
-Nie dziękuję.
-Na pewno ?
-No chyba powiedziałem, że nie chcę.
-Jak wolisz.
-Możesz już iść ?Chciałbym zostać sam.-rzekł chłodno.
-To ja ci nie przeszkadzam. -rzuciłam i zamknęłam drzwi.
Już powoli ten cały Less zaczął mnie wpieniać. Nie dość, że pojechałam po niego, przygarnęłam do domu, chciałam dać jeść to jeszcze będzie dla mnie chamski. Idiota! Ale nic, jedną noc przeżyję.To tylko jedna noc, jeden dzień.Potem niech go sobie Filip zabiera. Zeszłam do kuchni i znalazłam na stolę małą, żółtą karteczkę.

            "Córcia.
              Obiad zjedliśmy na mieście. Na lodówce masz 50zł.
               idź z tym twoim kolegą na pizze, albo coś.
               Będziemy wieczorem. Majka i Emilia poszły do kina.
                                                                              Mama."


O jeaa.! Jest mamona!. Sięgnęłam ręką na lodówkę i chwyciłam w dłoń banknot, który wyczuły moje palce. Z domu wyjść nie mogłam bo Less, siedział w pokoju i nie zamierzał się chyba nigdzie ruszać, a samego go nie zostawię. Obcy kolo sam w domu. O nie, nie.! Skoro ja nie mogę iść do pizzerii to pizzeria przyjdzie do mnie. Wykręciłam numer do Pizzy Hut i zamówiłam dwie klasyczne pizze.
Po 30 minutach rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam wysokiego blondyna w białej koszulce z logo pizzerii i z czerwoną czapką na głowie. Na oko, miał z 19 lat.
-Dzień Dobry. -powiedział z uśmiechem- Dwie pizze klasyczne,tak ?
-Tak, tak. Dziękuję.
-46 zł.
-Proszę-powiedziałam podając mu banknot 50 złotowy.
Szybko wydał mi resztę i uśmiechnął się na pożegnanie.
-Do zobaczenia.-powiedziałam chowając resztę do kieszeni.
-Cześć. -odpowiedział.
Uśmiechnęłam się i wróciłam do kuchni. Otworzyłam jedną pizze i jarałam się zapachem żarcia. Momentalnie w brzuchu zaczęło mi burczeć. Zanim jednak zaczęłam jeść. Wzięłam jedno opakowanie z pizzą i udałam się w stronę pokoju Lessa. Zapukałam 3 razy w drzwi. Nie usłyszałam jednak żadnego proszę.
-Mogę ? -spytałam uchylając drzwi.
-To twój dom.
-No więc mogę.-powiedziałam i weszłam do pokoju.  -Naleśników nie chciałeś więc masz pizze. -rzekłam kładąc opakowanie na stole.
-Nie dziękuję.
-No to smacznego. -rzuciłam na odchodne i wyszłam z pokoju.
Poszłam do swojej świątyni i rzuciłam się na łóżko. Nie chciało mi się nic. Kompletnie nic. Najchętniej nie wychodziłabym do końca dnia z mojego pokoju. Niestety nie mogę zostawić Lessa samego. Wiem, ze nie zbyt mnie toleruje, ale obiecałam Filipowi, ze się nim zajmę i słowa dotrzymam za wszelką cenę. Nagle przypomniałam sobie o mojej pizzy w kuchni. Zerwałam się z łóżka i zbiegłam do kuchni. Mmmm.! Żarełko. Rzuciła się do jedzenia obiadu. Przy szóstym kawałku stwierdziłam, że już nie mogę. Zostawiłam resztki na stole i wróciłam do pokoju. Otworzyłam szafę i zaczęłam szukać jakiejś normalnej koszulki, bo moja obecna była cała w ketchupie.W moje ręce dostał się czerwony T-shirt z napisem "Hooligans." Kochałam ten film.  Włożyłam telefon do kieszeni, portfel do drugiej i wyszłam z pokoju. Bez pukania wbiłam do pokoju Lessa.
-Uwaga wchodzę!- krzyknęłam zasłaniając oczy.
-Nie jestem głuchy więc nie krzycz. -warknął.
-Ale bez koszulki więc się ubierz.-powiedziałam odsłaniając gały i wpatrując się w jego kaloryfer.
-Może lubię, tak chodzić.
-Przykro mi, idziemy do kina a tam tak nie wejdziesz.
-Daj mi spokój, nigdzie nie idę.  A tak w ogóle to proszę -powiedział podając mi 50 złotych.
-Za co  ?
-Za pizze i nocleg. Starczy ?
-Schowaj to! -powiedziałam odpychając jego rękę. -Kupisz popcorn i będzie.! -dodałam szczerząc się.
-Jesteś niemożliwa.
-Oj tam, zbieraj się.Za 5 minut na dole.
-Idź sama, albo zadzwoń po koleżanki nie wiem, po kogokolwiek.
-Kogokolwiek. ?
-No.
-Okej. -powiedziałam i wyszłam z pokoju.
Zamknęłam za sobą drzwi i szybko napisałam smsa do Filipa.
"Daj mi numer do Lessa, a jak tam wesele. ?"-wyślij.
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
"779865743, nudyyy, nudy.Wolałbym oglądać z tb jakąś komedię niż tu siedzieć.A jak tam Kevin?"
Szybko kliknęłam odpisz.
"Zadzwonię wieczorem. Narazicho ."

Wykręciłam numer, który przysłał mi Filip. Less odebrał po pierwszym sygnale.
-Halo. ?
-Hej tu Zuza, czy mówię z "Ktokolwiek" ?
-Ha, Ha, HA bardzo śmieszne -burknął chłopak.
-Zapraszam do kina. Czekam na dole.Masz 5 minut. -rzuciłam i się rozłączyłam.

Siedziałam na zimnej podłodze po drzwiami wejściowymi i czekałam aż ten idiota zejdzie na dół. Z każdą minutą byłam coraz bardziej przekonana, ze kolo sb mnie olał i pewnie leży sobie teraz na łóżku i pisze smsy, albo cokolwiek. Chyba nie miałam co liczyć na wyjście do kina. Zdjęłam trampki i ze spuszczoną głową szłam po schodach w kierunku mojego pokoju. Kiedy nagle usłyszałam trzask zamykających się drzwi i na klatce schodowej pojawił się Less. Na mojej twarzy zagościło nie małe zdziwienie.
-Na jakie film idziemy - westchnął.
-Na jakiś dobry -rzekłam szczerząc się.

Szybko ubrałam trampki i wyszliśmy z domu. Dojście do kina zajęło nam niecałe 10 minut. Kupiliśmy bilety na "Step Up 4 Revolution " Zdziwiłam się , ze zgodził się na to pójść. W sumie to jego stosunek na to co idziemy był obojętny i lekceważący. Myślę, ze jakbym zaproponowała film o Kubusiu Puchatku to też by się zgodził .Zajęliśmy miejsca i film się zaczął. Byłam zafascynowana każdą minutą tego filmu, czego nie mozna powiedzieć o Lessie, który przespał prawie cały film. Dziesięć minut przed końcem filmu, Less dostał smsa i wyszedł z sali, więc seans mogłam dokończyć bez jego chrapania. Po napisach końcowych wyszłam z kina i nigdzie nie mogłam znaleźć mojego nowego kolegi. Robiło się już późno, więc pomyślałam, ze wrócił do domu. Postanowiłam uczynić to samo. Przestraszyłam się kiedy nie zastałam go w jego pokoju. Zdenerwowana, natychmiast do niego zadzwoniłam. Na darmo. "Abonent poza zasięgiem" -powtarzałam w myślach.
-Cholera Kevin.! -wykrzyczałam, ponownie wybierając jego numer.



____________________________________________

Siemano.! <3
WRÓCIŁAM>!
Przepraszam, ze tak długo musieliście czekać,
ale nie mam czasu.! Mam nadzieję, że
jeszcze ktoś to czyta. ^ ^
Rozdział miał być dłuższy, ale
w tak piękna pogodę nie mia się ani
siły, ani ochoty by wymyślać, ciąg dalszy
tego opowiadania.
Dobra trzymcie się.!
Wpadnę za niedługo
Narazicho . ♥




Ostatnio zamiast pisać bawię się w coś takiego. ; p
Za niedługo powstawianie nowy filmik. / Jak wszytko pójdzie OK.
Jak się wam chce to luknijcie..
Filmik złożony ze zdjęć (klik.)

niedziela, 17 czerwca 2012

Rozdział XXVIII ♥

Nasz pocałunek przerwało wołanie mojego imienia w oddali, które z każdą chwilą robiło się coraz głośniejsze. Po chwili już bardzo wyraźnie słyszałam "ZUZKA!ZUZA". Czułam jakby moje ciało wpadło w turbulencje i zaczęło nim coś potrząsać. Nagle moje oczy oślepiło jasne światło.
-Co jest ?-zdezorientowana spytałam.
-Krzyczałaś przez sen.-poinformowała mnie Majka.
-Sen  ?-powtórzyłam jakby do siebie. -A tak w ogóle skąd ja się tu wzięłam ?
-Zasnęłaś na ramieniu Filipa jak z nim tańczyłaś, więc przyniósł cię tu.-powiedziała ze spokojem.
-Aaa..-rzekłam jakby olśniona.- A co dokładnie krzyczałam ?
-Jaa siebie też, je ciebie też..- przedrzeźniała mnie.
To tylko sen, oj ja głupia. Był taki realistyczny.
-Dziwne- skwitowałam - A jak tam imprezka ?
-Najlepsza jaka mogła być! Dziękuję ci. -rzuciła się do mnie z uściskiem.
-Proszę Cię bardzo. -wymusiłam się na uśmiech. - Ale ładna bransoletka -powiedziałam patrząc na dyndające coś na jej ręce.
-Prawda, że cudowna! Dostałam od -zawiesiła głos, wiedziałam co to znaczy.
-Mikołaja-dokończyłam.
Ta tylko skinęła twierdząco głową.
-Ma gust -skomentowałam z uśmiechem. -Stało się coś niezwykłego wczoraj ?
-W sumie nic, tylko chodzą z Mateuszem. -rzuciła szczerząc się.
-Tym Mateuszem ? -wytrzeszczyłam oczy. -Nie wiedziałam, ze się znacie.
- Tak, tym przyjacielem Kuby. Był cię odwiedzić jak byłaś w śpiączce no i się tak poznaliśmy.
-Cieszę się, że przyczyniłam się do tego, ze jesteście razem. -puściłam jej oczko.
-Wstawaj już! Nie chcesz chyba zmarnować tak pięknego dnia -powiedziała pokazując na okno z,którego niemiłosiernie wkradało się słońce.
-A, która godzina ?
-Coś po 12.
-No to faktycznie pasuje wstać.
Majka wyszła z pokoju, ja ruszyłam w kierunku szafy. Bezcelowo szukałam czegoś co mogło nadawać się do ubrania.  W końcu wybrałam białą bokserkę i czarne spodenki. Chwyciłam deskę i zeszłam do kuchni.  Wyjęłam z lodówki "Mleczną kanapkę" i wyszłam z domu.  Udałam się w kierunku skateparku. Strasznie zaniedbałam moją jazdę.  Stanęłam na rampie i znów poczułam tą euforię i szalejące serce przed zjazdem. Przechyliłam się do przodu. Tak, cudownie jest mieć pasję, która daje ci tak ogromną satysfakcje. Niestety znów nie było mi dane w pełni nacieszyć się tym co lubię robić najbardziej, bo zadzwonił mój telefon.
-Halo ?-powiedziałam naciskając zieloną słuchawkę.
-Zuza ?-usłyszałam głos Klary.
-Klara? -odpowiedziałam, a raczej zapytałam z niedowierzaniem.
-Możemy się spotkać ? -usłyszałam jej drżący głos
-No jasne, gdzie ?
-Za 5 minut w parku, dasz radę ?
-Zaraz będę.
Przestraszyłam się trochę tego, ze zadzwoniła. Wiedziałam, ze coś się stało. Szybko pojechałam do parku, zajęłam nasza ławkę i czekałam aż Klara nadejdzie. Po chwili zobaczyłam znajomą postać wyłaniająca się zaa zakrętu.  Widząc rozmazany tusz na jej policzkach zapytałam.
-Co się stało?
-Zuza najpierw bardzo chciałam Cię przeprosić za moje zachowanie. Głupio wyszło .Ale zrozum nie miałam komu się zwierzyć, a gdybym czekała z powiedzeniem tobie cały miesiąc emocje rozwaliły by mnie od środka. Strasznie mi głupio, ze zaufałam Dari, że wierzyłam, ze się zmieni...-zawiesiła głos, a z jej oczu poleciało kilka słonych łez. -Przepraszam. Nie chcę tracić naszej przyjaźni. No chyba, ze już za późno.
-Choć tu!-powiedziałam i przytuliłam się do przyjaciółki. -Brakowało mi ciebie.
-Mi ciebie też. Zgoda?-spytała niepewnie.
-No jasne, jeszcze się pytasz! -uśmiechnęłam się.- A o co chodziło z tym, ze ufałaś Darii ?
-Ona była dla mnie miła tylko dla tego, ze się jej podobał Olek i chciała się do niego zbliżyć. Rozumiesz, nie zależało jej na mnie tylko na moim chorym bracie.-zaczęła płakać -A ja głupia jej wszystko mówiłam -wybuchła płaczem.
-Nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze. Daria nie jest warta twoich łez.
-Wiem, ale razem z nią nienawidzę siebie. Bo wierzyłam, że ona będzie lepsza od ciebie. I to moja wina, ze nasza przyjaźń się rozpadła
-Nic się nie rozpadło, a nawet jeśli to naprawimy to!
-Dziękuję- rzekła ocierając łzy.
-A co się stało między tobą i Kubą ?
-Musiał wyjechać i stwierdził, ze związek na odległość nie ma sensu.  Wyjechał tak z dnia na dzień,a  ja z dnia na dzień zmieniałam się przez tą cholerną tęsknotę. Wtedy Daria wydawała się najlepszą opcją. W sumie to nawet mi pomogła, teraz już mnie nie obchodzi Kuba. On ma nowe życia i ja tez.
Rozmawialiśmy do wieczora. Efekt był taki, ze się pogodziłyśmy i byłyśmy na dobrej drodze do powrócenia na "stare śmieci ". Ogromnie cieszył mnie fakt , ze znowu z czystym sumieniem możemy nazwać się przyjaciółkami. Mam nadzieję, ze nie będzie już większej kłótni niż ta między nami. Wróciłam do domu i rzuciłam się na łóżko. Nagle rozległo się ciche pukanie do mojego pokoju.
-Mogę ?-spytał chłopak wchodząc do mojej świątyni.

__________________________________
Siemano.!
Taki Suprajs. Rozbiłam związek Filipa i Zuzy
szybciej niż się zaczął .-hahaa.
Przepraszam, ze rozdział nie
pojawił się wczoraj ale byłam zafascynowana
meczem Polska-Czechy.
Szkoda, ze nie wyszliśmy z grupy.
Narazicho <3

A tu parę fot z naszego kibicowania.
                                  Dawid                Renata               Ja.

  Ulaa i Renata.!









Jeżeli chcielibyście zobaczyć
więcej moich zdjęć to zapraszam
na mojego 3 bloga.
"Zacznijmy od końca" (klik)

wtorek, 12 czerwca 2012

Rozdział XXVII ♥

Wparowałam do kuchni jak oparzona. Dorwałam mamę i szepnęłam jej do ucha mój niecny plan. Ta tylko w ciszy słuchała i cały czas przytakiwała.
-To jak zgadzasz się. ? -spytałam gdy już jej wszystko opowiedziałam.
-Niech będzie.-uśmiechnęła się. -200 zł. wam wystarczy  ?
-Spokojnie. -powiedziałam, a mama dała mi ową kwotę.
-To świetnie, to ja Majkę zabieram na zakupy a ty realizuj swój plan.
-Tak jest.
Mama udała się do pokoju Majki, a Emila nie wiedząc o co chodzi dziwne się na mnie patrzyła.
-Zaraz ci wszystko wyjaśnię. -powiedziałam i uciekłam do swojego pokoju. 
Chwyciłam za telefon i obdzwoniłam wszystkich znajomych Mai.
Zbliżała się 17. Czas by wszystko powoli szykować. Nagle do mojego pokoju wpadła Emilia.
-Powiesz mi wreszcie ?
-Robimy przyjęcie niespodziankę, a dokładniej to takie jakby ognisko w naszym ogródku.
-Może być, co mam robić ? Zaprosić ludzi  ?
-Już się tym zajęłam, ale mogłabyś pojechać na zakupy.
-Pojechać ?Czym hulajnogą ?
-Chwileczkę..-powiedziałam udając, ze myślę..- Wezwę ci wsparcie.
Ponownie chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do Filipa.
-Musisz mi pomóc- zaczęłam, kiedy tylko odebrał telefon.
-W czym ?
-Dowiesz się na miejscu.
-Zaraz u ciebie będę. -rzekł rozłączając się.
Zaraz po tym wybrałam numer do Marcina.
-Hej Marcin, tutaj Zuzka.
-No siema, już się stęskniłaś ?
-Okropnie- zażartowałam.- Masz samochód ?
-Oczywiście, że mam.
-No to cudownie, u mnie za 5 minut, ok ?
-U ciebie ?!
-A no tak, żółty dom, ulica Konwalii 5.
-Zaraz będę.
Z uśmiechem odłożyłam telefon.
-Posiłki wezwane- powiedziałam melodyjnie do Emilii.
 Chłopcy zjawili się po 10 minutach. Dokładnie wytłumaczyłam na czym polega ich zadanie. Dałam im długą jak mur chiński listę zakupów, kasę i patrzyłam jak w trójkę odjeżdżają spod domu. Ja natomiast udałam się do ogrodu i zaczęłam przygotowywać stół i ławki. Nagle usłyszałam dzwonek od bramy. Wychyliłam głowę by sprawdzić kto to. Przed ogrodzeniem stał Mikołaj. Oczy wyszły mi z orbit. Powolnym krokiem podeszłam do furtki.
-Obiecałeś, ze nie będziemy mieć żadnego kontaktu. Obiecałeś..- powtarzałam coraz ciszej.
-Przepraszam, przyszedłem złożyć tylko Majce życzenia i już znikam.
-Majki nie ma.
-A.. no trudno, a mogłabyś przekazać jej prezent ode mnie -spytał i wyciągnął zza pleców małe pudełeczko.
 Czułam się dziwnie. On chce dobrze. Przynajmniej pamięta o urodzinach mojej siostry. Nie to co ja, wszystko na ostatnią chwilę.
-Sam jej dasz- palnęłam- robię dla niej imprezę urodzinową, więc możesz zostać. Jeśli chcesz. -sama nie wiem dlaczego go zaprosiłam.
-Nie musisz tego robić. Po prostu jej to przekaż.
-Nie , zostań -rzekłam wysilając się na uśmiech.
-Naprawdę?
-Tak.-przełknęłam ślinę.- Możesz wziąć nawet Fabiana-sama nie wierzyłam w to co mówię.
-Fabian wyjechał dziś rano do Nowego Jorku, a ja wracam tam za 3 dni, więc będziesz mnie mieć z głowy.
-Skoro tak, to choć pomożesz mi z tymi urodzinami. Ostatni raz zachowajmy się jak najlepsi przyjaciele.
-Jesteś pewna ?
-Tak -rzuciłam otwierając bramkę i pokazując dłonią, aby wszedł.
-Dziękuję.-dodał z uśmiechem.
-Taa..
Zaprowadziłam go do kuchni i wyciągałam z szafek talerze i szklanki. Podawałam mu a on zanosił to na stół do ogrodu. W sumie przydała mi się jego pomoc, bo po 30 minutach ogród zmienił się nie nie do poznania. Na drzewach były porozwieszane żółte lampki, które po zaświeceniu dawały wspaniały efekt, stół był już prawie zastawiony, brakowało tylko jedzenia. Ognisko już się paliło, a wokół basenu zostały porozstawiane płonące pochodnie. Wszystko razem dawało wspaniały efekt.
Spojrzałam na zegarek. 18:25. Już miałam dzwonić do Emilii gdzie są kiedy właśnie samochód Marcina stanął przed bramką. W trójkę wysiedli z niego obładowani zakupami.
-Dłużej się nie dało.
-Dłuższej listy nie było -przedrzeźniał mnie Filip.
-Dobra, nieważne. Pomóżcie mi to szybko porozstawiać.
Z jedzeniem uporaliśmy się w 20 minut.
-Dobra teraz pomóżcie mi to wszystko zanieść do ogrodu.
Filip szedł pierwszy a my za nim. Kiedy wszedł do ogrodu osłupiał.
-Ładnie tu co ?-zapytałam z dumą.
-Ładnie, ładnie..ale co on tu robi!-prawie wykrzyknął.
-Jaaa..jaa..-zaczął się jąkać Mikołaj.
-Wynoś się stąd! Już dość ją zraniłeś!- krzyczał Filip.
-On zostaje!-zaprotestowałam.
-Alee, jak to?-spytał skołowany.
-Potem ci wyjaśnię, a teraz daj mi to- rzekłam biorąc z jego rąk sałatkę- i się uspokój.
Filip posłusznie wykonał to o co go poprosiłam, usiadł na huśtawce i pustym wzrokiem patrzył w dal. Ok. 19, pojawili się pierwsi goście. Z dumą zapraszałam ich do przygotowanego ogrodu. Czekając na resztę gości, poszłam się przebrać. Ubrałam niebieskie rurki i czarną koszulkę z Ciasteczkowym potworem, na to narzuciłam bluzę i wsunęłam na nogi czarne trampy.Wyciągnęłam z małego pudełeczka naszyjnik w kształcie słońca i schowałam go do kieszonki w bluzie.Zrobiłam lekki makijaż i wróciłam do ogrodu. Przed 20 byli już prawie wszyscy. Prawie, brakowało tylko solenizantki.Nagle zauważyłam światła nadjeżdżającego samochodu.  Słyszałam jak gaśnie silnik samochodu mojej mamy i kroki zbliżające się w stronę ogrodu. Kiedy w ogrodzie pojawiła się postać Majki, wszyscy na umówiony znak krzyknęli "NIESPODZIANKA"  Trzeba było widzieć jej minę. Była pełna zachwytu, przepełniona wzruszeniem i szczęściem.  Razem z Emilią wybiegłyśmy z tłumu i rzuciłyśmy się w ramiona Majce, krzycząc "Najlepszego !"
Z jej ust padało powtarzane sto razy słowo -Dziękuję.
-A i jeszcze to. -powiedziałam wyjmując z kieszeni wisiorek -Proszę.
Zauważyłam, ze Majki oczy robią się coraz bardziej wilgotne. Radość tryskała z niej na wszystkie strony.
-Jesteście najlepsze!- powiedziała przytulając nas.
-Wiadomo -rzekła skromnie Emilia.
Po odejściu od solenizantki rzucił się na nią dziki tłum gości z prezentami i życzeniami.
Korzystając z chwili podeszłam do Filipa i wytłumaczyłam mu dlaczego zgodziłam się by Mikołaj przyszedł . Przyjaciel ciepło się uśmiechnął .
-Jestem z ciebie dumny, że pokazałaś klasę.
-Dzięki.
Zarzucił rękę na moje barki. Nagle Sebastian /kumpel Mai/ wparował do ogrodu z ogromnym bumoksem i zapodał niezłą muzę. Wszyscy goście rzucili się do tańca. Kiedy w ogrodzie zapanowała (klik --->) piosenka Filip lekko na mnie spojrzał.
-Zatańczymy ?-niepewnie spytał.
-Pewnie- skwitowałam zaplatając mu ręce na szyi.
Chłopak objął mnie w talii i złączeni bujaliśmy się w rytm muzyki.  Czułam jego przyśpieszone bicie serca i niekontrolowany oddech. Zamknęłam oczy i położyłam moją głowę na jego ramieniu. Miałam wrażenie, ze cały świat zaczął wirować, mimo tego w jego ramionach czułam się cholernie bezpieczna. Kochałam takie momenty gdy czas przestawał istnieć, a ja zatapiałam się tylko w jednej chwili marząc by nigdy się nie kończyła. Filip nucił pod nosem ową piosenkę, co mnie strasznie rozbawiło. Nie otwierając oczu strzeliłam wielkiego smajla.
-Dziękuję, że jesteś- wyszeptałam mu do ucha.
-To ja dziękuję tobie. -rzekł.
Ponownie oparłam głowę o jego ramię i zanurzyłam się w muzyce. Nie wiedzieć kiedy poczułam szarpanie.
-Co ? -zdezorientowana spytałam.
-Ymm, bo widzisz.. piosenka się skończyła.
-Kiedy?!-zdziwiona zapytałam.
-Z jakieś 2 minuty temu. -rzekł Filip i wybuchł śmiechem.
-Nie śmiej się ze mnie! Zamyśliłam się. -skwitowałam.
-Mała, jest dopiero 23,a ja już się muszę zbierać. Jutro jadę do kuzynki i muszę się spakować.
-Odprowadzę cię.
Szliśmy mozolnym tempem przez park, co chwila na siebie zerkając. Nie było tematu do rozmowy. Nagle Filip złapał mnie za ręke i splótł ze sobą nasze palce. Zdziwiona na niego spojrzałam.
-Przeszkadza Ci to ?-spytał puszczając moją dłoń.
-Niee-odrzekłam i złapałam go za rękę.
Szeroko się uśmiechnęłam i zacisnęłam mocniej moją dłoń w jego dłoni.  Niespodziewanie Filip zatrzymał się i przycisnął mnie do drzewa. Czułam jego oddech na moim policzku. Zamknęłam oczy. Czułam przyśpieszony puls Filipa. Nie mogłam zapanować nad moim szalejącym oddechem. Otworzyłam oczy i spojrzałam w głąb oczów Filipa. Były takie lśniące i głębokie. Patrząc w nie miałam wrażenie, ze lecę przez ogromny tunel. Nie odrywaliśmy od siebie wzroku. Nagle Filip przysuną się do mnie o kilka centymetrów.
-Kocham Cię, zawsze kochałem. -wyszeptał.
-Nieee -jęknęłam jednego przyjaciele już przez coś takiego straciłam.
-Przepraszam, ale nie mogę tego dusić w sobie dłużej. Zuza szaleję za tobą. Nie mogę spać ,jeść, nawet z oddychaniem mam trudności. A dzień nie spędzony z tobą to dzień stracony. Nie chciałem pokazywać tego co do ciebie czuję, bo wiem, ze nie byłaś gotowa na nowy związek, ale dłużej tego nie dam rady ukrywać. To jest silniejsze ode mnie, rozumiesz ?
-Filip...- patrzyłam na niego pustym wzrokiem.
-Nie mów nic, dodarło .-rzekł spuszczając wzrok.
Ręką dotknęłam jego policzka i przejechałam po nim opuszkami placów. Podniosłam mu głowę by patrzyła na mnie. Zobaczyłam jego smutne oczy, które jeszcze przed chwilą biły radością i blaskiem. Przyjaźnie się uśmiechnęłam i wpiłam mu się w usta. W moim brzuchu ożyły motylki. Z namiętnością łączyliśmy się w pocałunku.  Po oderwaniu się od siebie Filip przyłożył czoło do mojego czoła i ponownie szepnął.- Kocham Cię.
Szybko przeanalizowałam naszą znajomość i doszłam do wniosku, ze od miesiąca już byliśmy parą.Był ze mną gdy najbardziej go potrzebowałam. Nie prosząc go o pomoc, po prostu sam się domyślał i mi pomagał. Stał się dla mnie najważniejszą osobą w moim życiu. Tylko jemu w pełni ufam, tylko on czuwał przy moim łóżku kiedy byłam w śpiączce. Tylko on wierzył, ze się obudzę.
Wiem, ze mnie nie skrzywdzi i nie zostawi. Stał się dla mnie całym światem. Stał się częścią mnie. To dzięki niemu pustka po Mikołaju się wypełniła. Dzisiaj w pełni się przekonałam, ze żyję dla niego,a on dla mnie.
-Ja ciebie też -szepnęłam ponownie łącząc nasze usta w całość.

_____________________________________________
Siem, siema!
Co tam, bo u mnie zajebiście.
Wreszcie wszystko się układa!
WAKACJE za niedługo. Mam tylko
nadzieje, ze nie miną tak szybko jak pół
roku 2012r.
UWAGA! ROZDZIAŁY BĘDĘ DAWAŁA TYLKO DO 28 CZERWCA,
BO JADĘ NA WAKACJE. WRACAM DOPIERO POD KONIEC LIPCA.
Zauważyłam, ze coraz mniej osób
to czyta. No trudno. Widać że już
nie piszę jakoś w miarę, no pech.
Mam tylko prośbę dla tych co zostali.
podzielcie się swoimi wrażeniami po rozdziale.
Nawet nie wiecie jak komentarze motywują
mnie do działania.
Dobra nie zanudzam i do zobaczyska.
Narazicho